Merda 008
Do Konstancji zadzwonił telefon. Była właśnie u siebie w biurze. Jack stał przy uchylonym oknie i palił. Konstancja pochłonięta w pracy na komputerze powiedziała „odbierz”. „Cześć” powiedział kobiecy głos. „Jestem Klara Dobrowolska-Radziwił” powiedziała kobieta. „Czy mam przyjemność z panią Konstancją Dobrowolską?” usłyszała uprzejme zapytanie. „Tak, dzień dobry” powiedziała z roztargnieniem Konstancja dalej klikając w komputer. „Chciałabym się z panią spotkać, jestem w Tarnobrzegu przez parę dni.” powiedziała kobieta. „Coś bliżej?” zapytała Konstancja i popatrzyła na Jacka. Ten tylko wzruszył ramionami. „To dla mnie bardzo ważne” powiedziała kobieta. „Dobrze…” zaczęła Konstancja. „Czy mogło by to być w parku w Dzikowie dzisiaj w południe? Zapytała kobieta. „Dobrze” powiedziała Konstancja i znów popatrzyła na Jacka. Właśnie wypuszczał dym kierując go w szczelinę okna. „Będę miała czerwony beret, pozna mnie pani” powiedziała kobieta. „Dobrze, do widzenia” powiedziała Konstancja, rozłączyła się i poszła zrobić kawę dla siebie i Jacka.
Był słoneczny dzień, w parku wolno spacerowali ludzie. Dało się w parku wyczuć atmosferę relaksu. Konstancja idąc zaczęła upajać się klimatem, gdy z tyłu za sobą usłyszała: „bruuu, bruuu”. Odwróciła się, za nią stał na biegowym rowerku mały chłopiec. Usunęła się z drogi. Powiodła wzrokiem za jadącym dzieckiem. Dziecko podjechało odpychając się na zmianę nóżkami do kobiety z wózkiem w czerwonym berecie. „Matka” pomyślała Konstancja. Podeszła do kobiety. „Dzień dobry pani Konstancjo.” kobieta popatrzyła jej w oczy, a następnie na wózek. Poprawiła kocyk, opatulając lepiej śpiącą córeczkę. Czy możemy sobie mówić na ty?” Popatrzyła pod słońce i zmrużyła oczy. Parenaście metrów dalej bawił się kijem jej syn obok porzuconego rowerka. „Odszukałam panią, Cię…” zaczęła kobieta. „Czy możemy sobie mówić po imieniu?” „Conie” powiedziała Konstancja wyciągają rękę. „Klara” powiedziała kobieta i uścisnęły sobie dłonie. „Masz piękne dzieci” powiedziała Conie. Klara spuściła wzrok, podniosła głowę i popatrzyła na Conie. „Jesteśmy siostrami” powiedziała łamiącym się głosem. Conie skamieniała. „Jak to odkryłaś?” zapytała w końcu. „Zostałam adoptowana jak miałam 6 lat. Pamiętałam, że mam młodszą siostrzyczkę. Była razem ze mną prawie rok w domu dziecka.”.”Całe życie Cię szukałam” powiedziała Klara ze łzami w oczach. Conie odwróciła wzrok. „Trudno w to wszystko uwierzyć” powiedziała Conie mając ochotę podnieść grzechotkę z wózka i zagrzechotać dziecku przed twarzą, ale dziecko przecież spało. „Bardzo ważne dla mnie było Cię poznać” powiedziała wolno Klara, ruszyła wózek w przód i w tył parę razy. „Dlaczego teraz?” zapytała Conie ze wzrokiem utkwionym w przestrzeń. „Namierzyłam Cię w końcu, potrzebuję Cię” powiedziała Klara. Conie ze wzrokiem dalej utkwionym w przestrzeń stała nieruchomo. „Jestem w Tarnobrzegu jeszcze parę dni, czy mogłybyśmy się jeszcze spotkać na przykład w pensjonacie, gdzie się zatrzymałam?” zapytała Klara patrząc na Conie. Conie uśmiechnęła się smutno. „Mam wolny dzień jutro” powiedziała Conie ze wzrokiem dalej wpatrzonym w dal. „Mogę być u Was w południe” powiedziała Conie i popatrzyła na Klarę. „Będę czekać” powiedziała Klara i zawołała synka. „Mati! powiec pa, pa,” Dziecko podbiegło do nich. „Pa, pa” zaintonował Mati i pomachał rączkami uśmiechając się do siebie.
“I met her”. Powiedziała Klara do laptopa leżącego na stole w niedużym pokoju z aneksem kuchennym. “She is great!” uśmiechnęła się. “I’m so fucking proud of you” powiedziała Nutrisha. “When’s the next meeting” zapytała Nutrisha. “Tomorrow, she will come hear” powiedziała Klara i oczy jej zabłysły. “Superb” powiedziała Nutrisha. “Call me after, please. I want to know everything”. powiedziała z ekscytacją w głosie Nutrisha. “Talk to you soon, love” powiedziała Klara z uśmiechem i zamknęła laptopa.